- Pójdę już do domu - powiedziałem gdy Lori już wstała.
- Jasne, Spodkamy się w szkole - uśmiechnęłam się patrząc na niego jak wychodzi, cały czas myślałam o tym jak wygląda w pewnym sensie przezemnie. Przecież mógł zostawić mnie tam w spokoju i sobie pojechać, co za problem. Po Pewnym czasie z myśli wyrwała mnie godzina i zaczęłam się szykować do szkoły, jak zawsze delikatny mejkap, wyprostowane moje długie włosy którymi każdy się zachwycał i ulubiony błyszczyk na ustach, założyłam na siebie <to> i biorąc kluczyki od auta wyszłam przed dom kierując się w stronę swojego samochodu. Kilka minut później zajechałam pod dom Terri jak i za równo Justina bo w końcu razem mieszkali, jak zawsze Terri już czekałam a z garażu widziałam samochód Justina który ruszał pod szkołę.
- Jezu Widziałaś jak Justin wygląda ? - powiedziała moja przyjaciółka
- Cześć, Też za tobą tęskniłam, I widziałam - roześmiałam się zerkając na nią kątem oka po czym ruszyłam również w stronę szkoły. Właśnie W tej chwili zauważyłam że Justin był pierwszy w szkole, przecież to trochę nie możliwe, zazwyczaj Bieber spóźniał się 15 minut dziennie a dziś jest nawet przed czasem, Wzruszyłam ramionami sama do siebie i weszłam wraz z Terri do szkoły. Podchodząc do szafki spojrzałam na jej ściankę zastanawiając się jaką mam teraz lekcję. Okazało się że matematyka nie jest jedna z najlepszych lekcji w szkole, bynajmniej kiedyś tak uważałam, dlatego wszyscy brali mnie za jakąś wariatkę. Weszłam na lekcje jak zawsze przed czasem, kilka sekund przed czasem ale zawsze coś. Lekcja się zaczęła jak zawsze, nauczycielka uciszała klasę przez dobre 10 minut a gdy wszyscy byli już cicho zaczęła sprawdzać obecność, powiedziałam krótkie " jestem " i zaczęłam gapić się w okno, gdy usłyszałam imię Justina zauważyłam że nadal nie ma go w klasie, a przecież przyjechał pierwszy ode mnie. W ogóle za dużo ostatnio o nim myślę tak nie powinno być, przecież to brat mojej przyjaciółki o którym słyszałam tyle złego, pomijając że dobrze mi się z nim rozmawia, pomógł mi wczoraj swoją stratą i jest zabójczo przystojny ... to się wytnie.
- Jestem - powiedział wchodząc do klasy.
- Zaliczam jako spóźnienie, zresztą jak ty wyglądasz ! - powiedziała nauczycielka podnosząc wzrok na chłopaka.
- Normalnie - wzruszył ramionami chcąc usiąść w ostatniej ławce.
- O Morda pana pięknisia troszkę się zmieniła - powiedział chłopak który siedział po środka przez co Justin zaczął się z nim szarpać. Jak zawsze obydwoje zostali wysłani do dyrektora. Praktycznie myślałam że będzie to wyglądało lepiej, widziałam strupek na brwi a do tego w kąciku ust, pod okiem miał prawie nie widoczny siniak bo ale jednak ja go zauważyłam. Lekcja toczyła się dalej tak jak i cała reszta. Dzień ciągnął sie tak strasznie długo że kiedy przyszła godzina 1 i mogłam w końcu pojechać do domu bez zastanowienia zawiozłam Terri do domu po czym ruszyłam w stronę domu.
- Co samochód tego gnoja robił pod naszym domem - powiedziała mama na przywitanie.
- Nie Wiem O Czym mówisz - powiedziałam, tak naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi bo przecież byłam w szkole, dopiero po chwili gdy zobaczyłam wzrok mamy przypomniał mi się pranek.
- Przecież byłaś w pracy - powiedziałam patrząc na nią z podejrzanym wzrokiem.
- Ale byłam też w domu i widziałam co było, nie masz prawda się z nim spotykać ! - wrzasnęła tak że chyba cała ulica usłyszała na co ja tylko prychnęłam śmiechem.
- Nie Będziesz mi mówić z kim mam się spotykać, nie znasz go ! nic o nim nie wiesz wiec się nie odzywaj - powiedziałam lekko podniesionym tonem wchodząc po schodach.
- Moja córka nie będzie się puszczała z jakimś chłoptasiem ! - powiedziała chcąc wejść do kuchni ale te słowa mnie zatrzymały i wróciłam na dół.
- Puszczała ? Może jeszcze powiesz że jestem tanią dziwką i biorę za to pieniądze które wydaje na ubrania hm ? - spojrzałam na nią z szklankami w oczach robiąc krok do tyłu.
- Skarbie przepraszam nie chciałam tego powiedzieć - powiedziała z smutkiem w oczach a ja jedne co zrobiłam to wzięłam torbę i wybiegłam z domu kierując się w stronę parku. Czułam jak by ukłucie w sercu, przecież to była moja mama, jak mogła tak powiedzieć, niby nic wielkiego ale ja jednak odebrałam to w inny sposób. Usiadłam na ławce pod drzewem pomijając fakt że było chłodno i chyba nawet zbierało się na deszcz.
- Jezu Widziałaś jak Justin wygląda ? - powiedziała moja przyjaciółka
- Cześć, Też za tobą tęskniłam, I widziałam - roześmiałam się zerkając na nią kątem oka po czym ruszyłam również w stronę szkoły. Właśnie W tej chwili zauważyłam że Justin był pierwszy w szkole, przecież to trochę nie możliwe, zazwyczaj Bieber spóźniał się 15 minut dziennie a dziś jest nawet przed czasem, Wzruszyłam ramionami sama do siebie i weszłam wraz z Terri do szkoły. Podchodząc do szafki spojrzałam na jej ściankę zastanawiając się jaką mam teraz lekcję. Okazało się że matematyka nie jest jedna z najlepszych lekcji w szkole, bynajmniej kiedyś tak uważałam, dlatego wszyscy brali mnie za jakąś wariatkę. Weszłam na lekcje jak zawsze przed czasem, kilka sekund przed czasem ale zawsze coś. Lekcja się zaczęła jak zawsze, nauczycielka uciszała klasę przez dobre 10 minut a gdy wszyscy byli już cicho zaczęła sprawdzać obecność, powiedziałam krótkie " jestem " i zaczęłam gapić się w okno, gdy usłyszałam imię Justina zauważyłam że nadal nie ma go w klasie, a przecież przyjechał pierwszy ode mnie. W ogóle za dużo ostatnio o nim myślę tak nie powinno być, przecież to brat mojej przyjaciółki o którym słyszałam tyle złego, pomijając że dobrze mi się z nim rozmawia, pomógł mi wczoraj swoją stratą i jest zabójczo przystojny ... to się wytnie.
- Jestem - powiedział wchodząc do klasy.
- Zaliczam jako spóźnienie, zresztą jak ty wyglądasz ! - powiedziała nauczycielka podnosząc wzrok na chłopaka.
- Normalnie - wzruszył ramionami chcąc usiąść w ostatniej ławce.
- O Morda pana pięknisia troszkę się zmieniła - powiedział chłopak który siedział po środka przez co Justin zaczął się z nim szarpać. Jak zawsze obydwoje zostali wysłani do dyrektora. Praktycznie myślałam że będzie to wyglądało lepiej, widziałam strupek na brwi a do tego w kąciku ust, pod okiem miał prawie nie widoczny siniak bo ale jednak ja go zauważyłam. Lekcja toczyła się dalej tak jak i cała reszta. Dzień ciągnął sie tak strasznie długo że kiedy przyszła godzina 1 i mogłam w końcu pojechać do domu bez zastanowienia zawiozłam Terri do domu po czym ruszyłam w stronę domu.
- Co samochód tego gnoja robił pod naszym domem - powiedziała mama na przywitanie.
- Nie Wiem O Czym mówisz - powiedziałam, tak naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi bo przecież byłam w szkole, dopiero po chwili gdy zobaczyłam wzrok mamy przypomniał mi się pranek.
- Przecież byłaś w pracy - powiedziałam patrząc na nią z podejrzanym wzrokiem.
- Ale byłam też w domu i widziałam co było, nie masz prawda się z nim spotykać ! - wrzasnęła tak że chyba cała ulica usłyszała na co ja tylko prychnęłam śmiechem.
- Nie Będziesz mi mówić z kim mam się spotykać, nie znasz go ! nic o nim nie wiesz wiec się nie odzywaj - powiedziałam lekko podniesionym tonem wchodząc po schodach.
- Moja córka nie będzie się puszczała z jakimś chłoptasiem ! - powiedziała chcąc wejść do kuchni ale te słowa mnie zatrzymały i wróciłam na dół.
- Puszczała ? Może jeszcze powiesz że jestem tanią dziwką i biorę za to pieniądze które wydaje na ubrania hm ? - spojrzałam na nią z szklankami w oczach robiąc krok do tyłu.
- Skarbie przepraszam nie chciałam tego powiedzieć - powiedziała z smutkiem w oczach a ja jedne co zrobiłam to wzięłam torbę i wybiegłam z domu kierując się w stronę parku. Czułam jak by ukłucie w sercu, przecież to była moja mama, jak mogła tak powiedzieć, niby nic wielkiego ale ja jednak odebrałam to w inny sposób. Usiadłam na ławce pod drzewem pomijając fakt że było chłodno i chyba nawet zbierało się na deszcz.
* oczami Justina *
Jak co dziennie rodzinny obiad, to niby ma stworzyć rodzinny klimat, przy takim obiedzie opowiada się o szkole, ocenach, tym co się działo a czasami zapowiada się różne niespodzianki. Cieszył mnie jeden fakt , nie pytali od rana co się wczoraj stało ale to chyba normalne że są przyzwyczajeni.
- Lori jest w szpitalu - powiedziała moja młodsza o rok siostra chowając telefon do kieszeni i wstając od stołu, Przez chwilę patrzyłem na nią przez dłuższy czas.
- A Ty gdzie droga Panno, masz karę i siedzisz w domu, od tego ma rodziców a nie ciebie - powiedział tata.
- Ale tato ! to moja przyjaciółka - krzyknęła a ja nadal siedziałem i się na nią patrzyłem, nie mając zamiaru czekać dłużej wstałem jak oparzony od stołu i biorąc kluczyki ruszyłem w stronę drzwi.
- Justin nie ! Mówiłam ci coś na temat zadawania się z nią - powiedziała Terri łapiąc mnie za rękę.
- A Ja ci mówiłem że to moje życie i nie będziesz mi wybierać znajomych, może cie to boli że to twoja przyjaciółka ale jakoś będziesz musiała z tym pogodzić - syknąłem jej w twarz po czym szybko wybiegłem z domu odjeżdżając z piskiem obok. Nie minęło długo a byłem już w szpitalu wbiegając na piętro.
- I Co z nią ? - zapytałem siadając obok jej mamy która płakała co oznaczało że chyba nie jest najlepiej. W zasadzie czemu ja się przejmuję, przecież jest tylko moją koleżanką, mimo że tak strasznie mi się podoba, jej oczy włosy i ta jej udawana osobowość przy innych. Kochałem to że przy mnie była prawdziwą sobą, wiem że gdyby chciała zrobiła by wszystko o czym marzy. Z myśli wyrwała mnie mama Lori która jak się spodziewałem zaczęła mnie wyzywać i kazała z tąd iść.
- Nie pójdę bo mi na niej zależy, i jeżeli mam mówić szczerze to nie obchodzi mnie to czy pani się to podoba czy nie, bo pani nie zmieni moich uczuć co do niej. Nie wie pani o mnie nic, nie wie pani jaką mam rodziną sytuacje, jakie ma oceny co myślę, jakie są moje uczucia. Wiec niech nie ocenia pani mnie po tym co inni mówią - powiedziałem patrząc za szybkę gdzie lekarze robili coś przy lori a aparatura pokazywała że wcale nie jest dobrze.
- I Co - prawie krzyknęła mama Lori patrząc na lekarza.
- Jest lepiej, ale nadal źle, straciła dużo krwi jest strasznie zmęczona, sądzę że powinna się wyspać, niech pani jedzie do domu. - powiedział odchodząc po czym jej mama wzięła torebkę i wyszłam. Jej zachowanie mnie zdziwiło przecież to jej córka.
- Ma mieć spokój rozumiesz? Idź z tąd i mam cie jutro tu nie widzieć - powiedziała odchodząc.
- W Pani snach - powiedziałem sam do siebie siadając na krześle. (...)
Dochodziła 1 w nocy a ona nadal nawet nie drgnęła. Właśnie uświadomiłem sobie jak bardzo mi na niej zależy co może wydawać się głupie, znam ją nie całe 2 tygodnie a mimo to jest dla mnie wszystkim.
- Powinieneś jechać do domu - powiedziała pielęgniarka kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie, Posiedzę jeszcze trochę - odpowiedziałem zerkając na nią.
- Zależy ci na niej prawda? - zapytała siadając obok mnie.
- Czy to ważne - powiedziałem patrząc za szybę gdzie Lori nadal się nie obudziła.
- W Takim razie módl się a będzie dobrze, jeżeli chcesz wejdź do niej, sądzę że zasługujesz na to - odpowiedziała wstając i weszła do niej, automatycznie wstałem za nią udając się do środka, usiadłem na krzesełku obok jej łóżka patrząc z nią z łzami w oczach, złapałem ją za dłoń ściskając ją delikatnie.
- Musisz żyć, jesteś dla mnie wszystkim, nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Wiem że pewnie mnie nie słyszysz ale będzie łatwiej mi to powiedzieć teraz niż kiedy indziej, W końcu nie jestem typem chłopaka który mówi o swoich uczuciach do dziewczyny. Obudź się proszę - te ostatnie słowa wyszeptałem i musnąłem delikatnie jej dłoń. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem nadal trzymając ją za dłoń.
__________________________
I Jak ? Wiem długo ale to przez wakacjie.
minimalnie 5 kom i next
cudny! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam . : d
OdpowiedzUsuńczekam na nn :) piszesz naprawdę fajnie :)
OdpowiedzUsuńsuper, a powiedz mi czemu ona jest w szpitalu ? Bo tego chyba nie opisałaś .
OdpowiedzUsuńLone xoxox
Kassie
here we have 5 comments , waiting for new one ;)
OdpowiedzUsuńThat's really cool you're from Poland and living in UK or USA , idk.
But it's cool you're writing a story in Polish.
Yay, best wishes .
Już 5 gdzie następny?
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadania i nie wyobrażam sobie bez nich życia!