Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 sierpnia 2012

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 6

- Pójdę już do domu - powiedziałem gdy Lori już wstała.
- Jasne, Spodkamy się w szkole  - uśmiechnęłam się patrząc na niego jak wychodzi, cały czas myślałam o tym jak wygląda w pewnym sensie przezemnie. Przecież mógł zostawić mnie tam w spokoju i sobie pojechać, co za problem. Po Pewnym czasie z myśli wyrwała mnie godzina i zaczęłam się szykować do szkoły, jak zawsze delikatny mejkap, wyprostowane moje długie włosy którymi każdy się zachwycał i ulubiony błyszczyk na ustach, założyłam na siebie <to> i biorąc kluczyki od auta wyszłam przed dom kierując się w stronę swojego samochodu. Kilka minut później zajechałam pod dom Terri jak i za równo Justina bo w końcu razem mieszkali, jak zawsze Terri już czekałam a z garażu widziałam samochód Justina który ruszał pod szkołę.
- Jezu Widziałaś jak Justin wygląda ? - powiedziała moja przyjaciółka
- Cześć, Też za tobą tęskniłam, I widziałam  - roześmiałam się zerkając na nią kątem oka po czym ruszyłam również w stronę szkoły. Właśnie W tej chwili zauważyłam że Justin był pierwszy w szkole, przecież to trochę nie możliwe, zazwyczaj Bieber spóźniał się 15 minut dziennie a dziś jest nawet przed czasem, Wzruszyłam ramionami sama do siebie i weszłam wraz z Terri do szkoły. Podchodząc do szafki spojrzałam na jej ściankę zastanawiając się jaką mam teraz lekcję. Okazało się że matematyka nie jest jedna z najlepszych lekcji w szkole, bynajmniej kiedyś tak uważałam, dlatego wszyscy brali mnie za jakąś wariatkę. Weszłam na lekcje jak zawsze przed czasem, kilka sekund przed czasem ale zawsze coś. Lekcja się zaczęła jak zawsze, nauczycielka uciszała klasę przez dobre 10 minut a gdy wszyscy byli już cicho zaczęła sprawdzać obecność, powiedziałam krótkie " jestem " i zaczęłam gapić się w okno, gdy usłyszałam  imię Justina zauważyłam że nadal nie ma go w klasie, a przecież przyjechał pierwszy ode mnie. W ogóle za dużo ostatnio o nim myślę tak nie powinno być, przecież to brat mojej przyjaciółki o którym słyszałam tyle złego, pomijając że dobrze mi się z nim rozmawia, pomógł mi wczoraj swoją stratą i jest zabójczo przystojny ... to się wytnie.
- Jestem - powiedział wchodząc do klasy.
- Zaliczam jako spóźnienie, zresztą jak ty wyglądasz ! - powiedziała nauczycielka podnosząc wzrok na chłopaka.
- Normalnie - wzruszył ramionami chcąc usiąść w ostatniej ławce.
- O Morda pana pięknisia troszkę się zmieniła - powiedział chłopak który siedział po środka przez co Justin zaczął się z nim szarpać.  Jak zawsze obydwoje zostali wysłani do dyrektora. Praktycznie myślałam że będzie to wyglądało lepiej, widziałam strupek na brwi a do tego w kąciku ust, pod okiem miał prawie nie widoczny siniak bo ale jednak ja go zauważyłam. Lekcja toczyła się dalej tak jak i cała reszta. Dzień ciągnął sie tak strasznie długo że kiedy przyszła godzina 1 i mogłam w końcu pojechać do domu bez zastanowienia zawiozłam Terri do domu po czym ruszyłam w stronę domu.
- Co samochód tego gnoja robił pod naszym domem - powiedziała mama na przywitanie.
- Nie Wiem O Czym mówisz - powiedziałam, tak naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi bo przecież byłam w szkole, dopiero po chwili gdy zobaczyłam wzrok mamy przypomniał mi się pranek.
- Przecież byłaś w pracy - powiedziałam patrząc na nią z podejrzanym wzrokiem.
- Ale byłam też w domu i widziałam co było, nie masz prawda się z nim spotykać ! - wrzasnęła tak że chyba cała ulica usłyszała na co ja tylko prychnęłam śmiechem. 
- Nie Będziesz mi mówić z kim mam się spotykać, nie znasz go ! nic o nim nie wiesz wiec się nie odzywaj - powiedziałam lekko podniesionym tonem wchodząc po schodach. 
- Moja córka nie będzie się puszczała z jakimś chłoptasiem ! - powiedziała chcąc wejść do kuchni ale te słowa mnie zatrzymały i wróciłam na dół.
- Puszczała ? Może jeszcze powiesz że jestem tanią dziwką i biorę za to pieniądze które wydaje na ubrania  hm ? - spojrzałam na nią z szklankami w oczach robiąc krok do tyłu.
- Skarbie przepraszam nie chciałam tego powiedzieć - powiedziała z smutkiem w oczach a ja jedne co zrobiłam to wzięłam torbę i wybiegłam z domu kierując się w stronę parku. Czułam jak by ukłucie w sercu, przecież to była moja mama, jak mogła tak powiedzieć, niby nic wielkiego ale ja jednak odebrałam to w inny sposób. Usiadłam na ławce pod drzewem pomijając fakt że było chłodno i chyba nawet zbierało się na deszcz. 
* oczami Justina *
Jak co dziennie rodzinny obiad, to niby ma stworzyć rodzinny klimat, przy takim obiedzie opowiada się o szkole, ocenach, tym co się działo a czasami zapowiada się różne niespodzianki. Cieszył mnie jeden fakt , nie pytali od rana co się wczoraj stało ale to chyba normalne że są przyzwyczajeni. 
- Lori jest w szpitalu - powiedziała moja młodsza  o rok siostra chowając telefon do kieszeni i wstając od stołu, Przez chwilę patrzyłem na nią przez dłuższy czas.
- A Ty gdzie droga Panno, masz karę i siedzisz w domu, od tego ma rodziców a nie ciebie - powiedział tata.
- Ale tato ! to moja przyjaciółka - krzyknęła a ja nadal siedziałem i się na nią patrzyłem, nie mając zamiaru czekać dłużej wstałem jak oparzony od stołu i biorąc kluczyki ruszyłem w stronę drzwi.
- Justin nie ! Mówiłam ci coś na temat zadawania się z nią  - powiedziała Terri łapiąc mnie za rękę.
- A Ja ci mówiłem że to moje życie i nie będziesz mi wybierać znajomych, może cie to boli że to twoja przyjaciółka ale jakoś będziesz musiała z tym pogodzić - syknąłem jej w twarz po czym szybko wybiegłem z domu odjeżdżając z piskiem obok. Nie minęło długo a byłem już w szpitalu wbiegając na piętro.
- I Co z nią ? - zapytałem siadając obok jej mamy która płakała co oznaczało że chyba nie jest najlepiej. W zasadzie czemu ja się przejmuję, przecież jest tylko moją koleżanką, mimo że tak strasznie mi się podoba, jej oczy włosy i ta jej udawana osobowość przy innych. Kochałem to że przy mnie była prawdziwą sobą, wiem że gdyby chciała zrobiła by wszystko o czym marzy. Z myśli wyrwała mnie mama Lori która jak się spodziewałem zaczęła mnie wyzywać i kazała z tąd iść.
- Nie pójdę bo mi na niej zależy, i jeżeli mam mówić szczerze to nie obchodzi mnie to czy pani się to podoba czy nie, bo pani nie zmieni moich uczuć co do niej. Nie wie pani o mnie nic, nie wie pani jaką mam rodziną sytuacje, jakie ma oceny co myślę, jakie są moje uczucia. Wiec niech nie ocenia pani mnie po tym co inni mówią - powiedziałem patrząc za szybkę gdzie lekarze robili coś przy lori a aparatura pokazywała że wcale nie jest dobrze. 
- I Co - prawie krzyknęła mama Lori patrząc na lekarza.
- Jest lepiej, ale nadal źle, straciła dużo krwi jest strasznie zmęczona, sądzę że powinna się wyspać, niech pani jedzie do domu. - powiedział odchodząc po czym jej mama wzięła torebkę i wyszłam. Jej zachowanie mnie zdziwiło przecież to jej córka.
- Ma mieć spokój rozumiesz? Idź z tąd i mam cie jutro tu nie widzieć - powiedziała odchodząc.
- W Pani snach - powiedziałem sam do siebie siadając na krześle. (...)
Dochodziła 1 w nocy  a ona nadal nawet nie drgnęła. Właśnie uświadomiłem sobie jak bardzo mi na niej zależy co może wydawać się głupie, znam ją nie całe 2 tygodnie a mimo to jest dla mnie wszystkim.
- Powinieneś jechać do domu - powiedziała pielęgniarka kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie, Posiedzę jeszcze trochę - odpowiedziałem zerkając na nią.
- Zależy ci na niej prawda? - zapytała siadając obok mnie.
- Czy to ważne - powiedziałem patrząc za szybę gdzie Lori nadal się nie obudziła.
- W Takim razie módl się a będzie dobrze, jeżeli chcesz wejdź do niej, sądzę że zasługujesz na to  - odpowiedziała wstając i weszła do niej, automatycznie wstałem za nią udając się do środka, usiadłem na krzesełku obok jej łóżka patrząc z nią z łzami w oczach, złapałem ją za dłoń ściskając ją delikatnie. 
- Musisz żyć, jesteś dla mnie wszystkim, nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Wiem że pewnie mnie nie słyszysz ale będzie łatwiej mi to powiedzieć teraz niż kiedy indziej, W końcu nie jestem typem chłopaka który mówi o swoich uczuciach do dziewczyny. Obudź się proszę - te ostatnie słowa wyszeptałem i musnąłem delikatnie jej dłoń. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem nadal trzymając ją za dłoń. 
__________________________
I Jak ? Wiem długo ale to przez wakacjie.
minimalnie 5 kom i next 

piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 5

- Jak ci się podoba ? - zapytał Justin siadając obok mnie, było tu pełno ludzi których nie znałam, tak praktycznie to można było powiedzieć że znałam tylko go, podał mi właśnie drinka do ręki, on miał zakaz picia, ode mnie. Co Prawda nie musiał się posłuchać ale obiecał mi że odwiezie mnie do domu, wiec była umowa, albo ja piję albo on, i wypadło na mnie.  Wzięła parę łyków i zastanawiałam się ile on tam dolał alkoholu, co prawda drink miał niebieski kolor ale nie czułam w nim pojeza wódką, pomimo to nie odezwałam się tylko napiłam się kolejnego łyka.
- Jest Okej - uśmiechnęłam się w jego stronę
- To Dobrze - odpowiedział patrząc w moje oczy.

***
Sam nie wiem jak było, ona była taka inna, czułem że przy niej jestem sobą i te jej oczy, mogłem wpatrywać się w nie godzinami. Było już późno, dobrze po drugiej, chyba moja pierwsza impreza na której nie wypiłem ani kropli alkoholi a wszystko dla niej. 
- Stary nie poznaje cie - powiedział Chris patrząc na mnie a przez słomkę sączył drinka, zawsze mówił że przez słomkę lepiej wchodzi,
- Ja siebie też nie - odpowiedziałem a po chwili u mojego boku znalazła się Lori, co prawda wyglądała na trzeźwą ale sam nie wiem jak było.
- Odwieziesz Mnie już do domu? Nie najlepiej się czuje - powiedziała patrząc w moje oczy.
- Jasne, idź już do samochodu A ja pójdę na górę po kluczyki - odpowiedziałem i wbiegłem na górę do Chrisa pokoju gdzie zostawiłem telefon i kluczyki, to chyba było najbezpieczniejsze miejsce w tym domu w tej chwili. Chwilę potem zbiegłem na dół żegnając się z przyjacielem i wyszedłem przed jego dom, pod nim było słuchać głośną muzykę, sam się dziwiłem czemu nie ma tu jeszcze policji, wzrok skierowałem w stronę mojego samochodu przy którym nie było Lori, za to była przy innym przypychana do maski samochodowej przez pewnego chłopaka, w tej chwili zauważyłem że to Tom, nigdy się z nim nie lubiłem, udawał kogoś innego kim był, chciał być taki jak ja ale daleko mu do tego było. Po minie Lori widać było że jej się to nie podobało, ręka chłopaka zawędrowała pod jej bluzkę a ona zaczęła krzyczeć, a ja stałem jak głupi nie wiedząc co robić. Sam nie wiedziałem czy to zazdrość czy co coś innego.
- Zostaw Ją -  krzyknąłem w pewnej chwili i podbiegłem do nich odciągając Toma od Lori. On spojrzał na mnie z wyrzutkiem a w oczach dziewczyny widziałem strach.
- O Znalazł się obrońca - powiedział a po chwili zaczął się ze mną szarpać, wiedziałem że jest silniejszy, był większy odemnie, a do tego trenował box. Po chwili dostałem kopa w brzuch, sam zastanawiałem się czy dobrze robie ale jednak nie pozwolił bym na to by stała się jej krzywda, wstałem i uderzyłem chłopaka w taki sposób że poleciał na maskę swojego samochodu,  widziałem że jest zły. Po kilku minutach bujka trwała  nadal, Lori pobiegła gdzieś a chwilę poźniej obok pojawił się Chris odciągający mnie od Toma. Spojrzałem na niego oddając mu ostatni cios w twarzy po czym wsiadłem do samochodu i dałem znak Lori by wsiadła. Odjechałem z piskiem opon lecz kila ulic dalej zatrzymałem się czując ból. Otworzyłem drzwi wychodząc na zewnątrz a gdy zacząłem kaszleć z moich ust wyleciała krew. Cóż pare dobrych ciosów w żołądek robi swoje, nie chciałem patrzeć w lustro, wiedziałem jak wyglądam. 
- Justin, Wszystko okej ? - zapytała kładąc dłoń na moim ramieniu
- Tak .. Jest Okej  - powiedziałem przecierając usta dłonią po czym spojrzałem na nią.
- Nie możesz wrócić w takim stanie do domu, Dziękuje ci ... że mi pomogłeś - powiedziała, była taka słodka a za razem nie wiedziała co zrobił. 
- Daj kluczyki, pojedziemy do mnie - powiedziała wsiadając w miejsce kierowcy.
- Przestań, moi rodzice nawet nie zauważą, to po pierwsze, po drugie piłaś a po trzecie twoja mama mnie nie nawidzi i chyba by pogorszyła mój stan gdyby zobaczyła mnie u ciebie w domu - dokończyłem patrząc na nią.
- Może twoi rodzice nie Ale Teri Tak, Nie Marudź tylko wsiadaj - powiedziała patrząc na mnie, tak też zrobiłem. 
***
- Wejdziemy od Tyłu, Mama napewno jeszcze śpi - powiedziałam z  uśmiechem, sama nie wiedziałam jak mu podziękować za to co zrobił. Widziałam jego stan, nie miał siły iść po schodach na własnych nogach. Gdy znaleźlimy się już u mnie w pokoju on usiadł na moim łóżku a ja weszłam do łazienki wyjmując apteczkę. Wróciłam z powrotem do pokoju wyjmując wodę utlenioną i wacik na który  ją nalałam, podeszłam bliżej niego patrząc na jego rozciętą brew.
- Eh, Może troszkę szczypać - powiedziałam przysuwając się bliżej niego po czym przejechałam wacikiem po jego ranie na co on tylko cicho syknął. 
- Nie Musisz Tego robić, nic mi nie Bedzie - powiedział patrząc w moje oczy, po chwili wzięłam drugi wacik i spojrzałam na jego rozciętą wargę. 
- Musze, Szybciej Się zagoi i nie bedzie zakażenia - uśmiechnęłam się delikatnie, w tym momęcie on przyciągnął mnie na swoje kolana a ja się cicho roześmiałam.
- Tak będzie ci wygodniej - uśmiechnął sie również, w jego oczach widziałam ból. 
- Justin boli cie a ja jestem ciężka - odpowiedziałam a on odpowiedział mi ciszą, przysunął się bliżej mnie, jego usta były niebezpiecznie blisko moich, po chwili poczułam jego delikatnż zy dotyk a przez moje ciało przeszły ciarki, on musnął moje usta przez co moje oczy same się zamknęły. Gdy zauważyłam co zrobił spanikowałam i wstałam.
- Wygląda na to że bedzie z tobą okej - uśmiechnęłam się przyklejając plasterek na jego brew po czym odniosłam apteczkę do łazienki. Gdy wróciłam zauważyłam że Justi Trzęsie się Z Zimna, bez wachania podałam mu kocyk by się przykrył.
- Prześpię się na ziemi jeśli ci to nie bedzie przeszkadzało - powiedział po chwili na co ja prychnęłam tylko śmiechem. 
- Prześpisz się na łóżku ze mną jeżeli nie bedzie ci to przeszkadzało. - odpowiedziałam biorąc białą bluzkę do ręki i krótkie spodenki, po chwili znikłam za drzwiami łazienki, gdy wróciłam byłam już przebrana a za równo nie miałam na sobie makijażu. 
- Ładnie wyglądasz - powiedział w moim kierunku a ja położyłam się obok niego.
- Dziękuje, dobranoc - po chwili zgasiłam lampkę lecz po chwili musiałam jeszcze coś powiedzieć.
- Dziękuje też że mi dziś pomogłeś - wyszeptałam obracając się w jego stronę.
- Mówiłaś, możesz się odwdzięczyć jeżeli się przytulisz - odpowiedział z uśmiechem na twarzy  na co ja bez wachania położyłam głowę na jego torsie zamykając oczy, dopiero gdy syknął z bólu przypomniałam sobie że pewnie wszystko go boli więc podniosłam głowę w górę.
- Nie, Jest Okej, Dobranoc lori - wyszeptał mi do ucha a kilka minut później zasnęłam. 

***
Obudziłem się dość wcześniej bo o 9 z nadzieją że mamy Lori nie ma w domu. Po chwili spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem, była taka słodka, jej włosy były delikatnie roztrzepane a jej jasne policzki delikatnie zarumienione. Wstałem po cichu  próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku ale to chyba było nie możliwe, czółem bół w  brzuchu, nigdy nie lubiłem bójek, zazwyczaj wychodziłem z nich bez wszanku ale tym razem było inaczej, nie trenuje boksu i nie bije się z każdym kto popadnie. Po chwili wszedłem do łazienki patrząc w lutro, wyglądałem strasznie, chociaż w zasadzie nie było tak źle. Włosy stały mi na wszystkie strony, chociaż dziewczyny uważały że to słodkie,  w rogu ust wiedziałem rozciencie, bez wachania zdjąłem plasterek z brwi na której było kolejne rozdziencie. Westchnąłem cicho a po chwili w drzwiach pojawiła się Lori.
- Nie Jest Tak źle - uśmiechnęła sie 
__________
W Następnym rozdziałe 
... " co samochód tego gnoja robił pod naszym domem " 
... " jak ty wyglądasz " 
... " jesteś dla mnie wszystkim "
___________
I Jak ? Mam nadzieje że się podoba i zapraszam do kometowania